Czy dzięki zajęciom z przyrody można odciągnąć dzieciaki od czipsów i batoników?

Na skrzynkę kuriera edukacyjnego dostaliśmy maila od Pani Moniki Beśki, która od 16 lat uczy przyrody i jednocześnie bardzo skutecznie przekonuje dzieci do zdrowego odżywiania. Jesteśmy bardzo ciekawi, czy ten pomysł znajdzie Wasze uznanie i zechcecie go wdrażać w swoich szkołach. My jesteśmy za!

Przez kilka ostatnich lat wypracowałam sposób na swoich uczniów – coś, aby ich zachęcić do zdrowszego odżywiania. Mając do dyspozycji trzy godziny tygodniowo (przyroda), przyzwyczajam ich do regularnego spożywania owoców i warzyw. Już od 4 klasy wprowadzam zasadę, że zjadanie na lekcji przyrody warzywa daje uczniowi „+”. Owoc to niestety tylko pół „+”. Za zebranie dziewięciu plusów wstawiam 6. Na początku wystarczyło 6 plusów, ale potem okazało się, że są klasy wyjątkowo „warzywożerne” i tych szóstek byłoby za dużo (w porównaniu z resztą ocen). Są jednak pewne obostrzenia – osoby zbierające plusy za owoce i warzywa muszą pilnować się z jedzeniem chipsów i piciem napojów typu cola. Pierwsza wpadka (przyłapanie – nawet poza terenem szkoły) to ostrzeżenie, a druga wpadka to utrata wszystkich plusów. Dzieciaki naprawdę się pilnują i jedzą systematycznie owoce i warzywa. A po kilku latach takiej praktyki wiem, że pamiętają o tym nawet długo po opuszczeniu murów podstawówki. Często gimnazjaliści, widząc mnie na korytarzu, mówią: „Mam banana”, „Mam marchewkę”, „Dostanę plusa?”. A ja wtedy czuję ciepło w sercu, bo wiem, że gdzieś w ich podświadomości zaszczepiłam prozdrowotne myślenie.