Jeśli ściąganie i podpowiadanie zdarza się na lekcjach, jest problemem o małym zasięgu szkodliwości społecznej. Ale gdy taka „podpowiedź” przybiera formę wpisów i zdjęć na portalach społecznościowych, może zaszkodzić wielu osobom. 

Uczniowie w dniach 18-20 kwietnia 2018 r. napisali egzamin gimnazjalny po raz przedostatni. Spore zamieszanie powstało po tym, jak tuż przed rozpoczęciem testu z części humanistycznej pewna osoba zamieściła na Twitterze jedno z zadań z języka polskiego. Nie w dosłownym brzmieniu, ale w wystarczającej formie, by uznać to za przeciek. Centralna Komisja Egzaminacyjna zgłosiła tę sprawę na policję. Jeśli zostanie dowiedzione, że do przecieku doszło w konkretnej szkole, to egzamin zostanie w niej unieważniony. Uczniowie ponownie przystąpią do egzaminu, a wyniki otrzymają później. Niektórzy z nich mogą nawet stracić szansę na przyjęcie do wymarzonej szkoły, gdy w odpowiednim czasie nie przedstawią wyników egzaminu. 

Dlaczego uczniowie ściągają? Jedni się denerwują, inni nie są pewni swojej wiedzy albo są wręcz pewni, że jej nie mają. Niektórzy z nich po prostu zabiegają o popularność ‒ XXI wiek to czas rozwoju specyficznej kultury portali społecznościowych, niezwykle dynamicznego dzięki nowym technologiom. Opublikowanie treści zadania czy zdjęć całego arkusza egzaminacyjnego na portalu to morze lajków. Ale to również złamanie prawa. O czym przecież powinni wiedzieć dorośli, którzy udostępnili uczniom materiały.

Uczniowie ściągają  też dlatego, że mogą. Wiadomo ‒ nie wszystkich da się upilnować. Ale warto kształtować odpowiednie postawy, a także po prostu ćwiczyć. Przystąpienie do egzaminów próbnych organizowanych przez Wydawnictwo Operon na wszystkich etapach edukacji pozwala uczniom sprawdzić się w stresującej sytuacji. To pomoc również dla dyrekcji i nauczycieli  ‒ ćwiczą z uczniami przestrzeganie procedur.