Ideą szkół leśnych jest nieustanny kontakt z naturą. Wiemy, że przebywanie w plenerze uspokaja, ale dopiero badania naukowców z Uniwersytetu Michigan precyzują, ile czasu powinniśmy spędzać na świeżym powietrzu, aby miało to pozytywny wpływ na nasze zdrowie.

Szkoły leśne to alternatywny system edukacji, który zapewne nie sprawdzi się u wszystkich, ale trafi do tych, których nie zadowala klasyczna szkoła. Grupy dzieci w szkole leśnej są zazwyczaj mniejsze, za to nauczycieli jest więcej. Dzięki temu można indywidualnie dostosować tok nauczania do każdego dziecka. To włącza wewnętrzną motywację podopiecznych do zdobywania wiedzy przez nieograniczone i samodzielne, choć nadzorowane przez dorosłych, doświadczenie świata. Z takim typem szkoły koresponduje zyskujący dużą popularność ruch ekologii dzieciństwa, założony w 2013 r. przez André Sterna. W jego rozumieniu edukacja polega na zaufaniu dziecku, ponieważ ma ono naturalne skłonności do uczenia się.

 
Pierwsze szkoły i przedszkola leśne powstały w Skandynawii. Szybko zaczęły zyskiwać swoich zwolenników także w innych krajach. Największą wartością tego typu szkół jest ciągłe przebywanie uczniów i nauczycieli na świeżym powietrzu w otoczeniu przyrody. Dzieci uczą się szacunku do otoczenia, hartują i nabywają sprawności fizycznej. Warunki pogodowe nie są utrudnieniem, a kolejną lekcją – wystarczy odpowiedni strój. Jeśli zaistnieje taka potrzeba, zajęcia mogą odbyć się w dostosowanych wiatach.

Korzyści z przebywania w plenerze są niezaprzeczalne i ogólnie znane, a badania dotyczące wpływu natury na obniżenie poziomu stresu opublikowane na stronie „Frontiers in Psychology” dodatkowo je potwierdzają. Wiemy dokładnie, ile czasu potrzeba, aby obniżyć stres. Okazuje się, że przynajmniej 20–30 minut na łonie natury wystarcza, aby skutecznie zmniejszyć poziom kortyzolu. Może warto i w klasycznej szkole, na wzór jej leśnej alternatywy, wprowadzić więcej lekcji na świeżym powietrzu?
 

Więcej na stronie www.pap.pl oraz swiadomaedukacja.pl