Dzieci są ciekawe świata w sposób naturalny – rozmowa z autorami podręcznika do historii
18/05/2015W najbliższych tygodniach w szkołach podstawowych nauczyciele podejmą decyzję na temat wyboru podręczników. O tym, dlaczego warto wybrać dobre narzędzia pracy i jak uczyć najmłodszych historii, rozmawiamy z Marią Pacholską i Wisławem Zdziabkiem – autorami podręcznika do historii.
Przed jakimi wyzwaniami stają współcześnie nauczyciele historii?
Wiesław Zdziabek: Myślę, że w tej chwili największym wyzwaniem jest wdrożenie i zastosowanie w nauczaniu historii nowoczesnych technologii, zwłaszcza technologii cyfrowych, w taki sposób, aby wzbogacały one ucznia, a nie wyręczały w sposób, który w efekcie końcowym może doprowadzić do obniżenia ich osiągnięć – zwłaszcza w zakresie umiejętności.
Maria Pacholska: Przede wszystkim nauczyciel powinien znaleźć równowagę między stosowaniem podczas lekcji klasycznych metod nauczania, na przykład opowiadania, które najlepiej buduje wyobraźnię historyczną ucznia, a stosowaniem multimediów. Świat ucznia „obraca się” obecnie głównie wśród multimediów, a brakuje w tym świecie po prostu słowa mówionego przez nauczyciela. Uważam, że właśnie budowanie świata wyobraźni u ucznia jest największym wyzwaniem dla nauczyciela, szczególnie nauczyciela, który zaczyna swoją przygodę z nauczaniem. Najdoskonalsze medium elektroniczne nie zastąpi kontaktu ucznia z żywym słowem. Idąc dalej tym tropem – uczeń uczy się w ten sposób rozmawiać, a nie tylko operować klawiszami komputera i myszką.
Jak uczyć historii najmłodszych, by ich zainteresować?
W.Z.: Sądzę, że trzeba umiejętnie łączyć pracę nad tekstem z coraz doskonalszymi materiałami, które go ilustrują, wzbogacają pogląd – zwłaszcza z łatwym w powierzchownym odbiorze materiałem ilustracyjnym i na przykład rewelacyjnymi symulacjami i materiałami interaktywnymi. Ich formalna i techniczna atrakcyjność może, jako niepożądany skutek uboczny, spowodować ograniczenie własnej aktywności intelektualnej nauczyciela – zwłaszcza w zakresie szeroko rozumianej twórczości.
M.P.: Należy uczyć tak, aby to podręcznik był najbardziej pożądanym elementem na lekcji, a nie multimedia, do których uczeń jest przyzwyczajony, w zasadzie żyje z nimi na co dzień. Niezbyt optymistyczne wyniki czytelnictwa powinny skłaniać nauczycieli do takiego priorytetowego traktowania podręcznika. I tutaj gorąco namawiam do życzliwego spojrzenia na te wszystkie metody nauczania, które w fazie naszego zachłyśnięcia się światem multimediów, zostały przez niektórych nauczycieli odstawione na boczny tor.
Czym się różni nauczanie historii dzisiejszych uczniów szkół podstawowych od tego sprzed 10, 15 lat?
W.Z.: Od ponad 20 lat zdobywam doświadczenie w edukacji jako nauczyciel, a ponadto jestem wykładowcą na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie przygotowuję zawodowo przyszłych nauczycieli. Byłem również doradcą metodycznym w poznańskim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli. [W 2012 r. Panu Wiesławowi Zdziabkowi przyznano szczególne wyróżnienie, jakim jest tytułu honorowego profesora oświaty. Jest jedną ze stu osób w kraju z tym wyróżnieniem – przyp. red.].
Różnice te obserwuję z wielu perspektyw i dostrzegam je przede wszystkim w dwóch obszarach: relacji i narzędzi. Zmieniają się relacje między nauczycielem a uczniem – coraz częściej wykształcają się relacje partnerskie, co niestety czasem prowadzi do fraternizacji. Jako najbardziej niesprzyjającą edukacji trzeba uznać coraz powszechniejszą postawę roszczeniową ze strony uczniów – groźną zwłaszcza wtedy, gdy łączy się ona z zupełnym zatraceniem samokrytycyzmu.
Natomiast postęp, zwłaszcza rozwój technologii cyfrowych, niezmiernie ułatwia pracę nauczyciela. Gdy zaczynałem pracę w 1991 roku, brakowało wszystkiego, a nauczyciel musiał pozyskiwać środki dydaktyczne czasami metodami w tej chwili niedopuszczalnymi, na przykład organizując zbiórki pieniędzy. W tej chwili komputer, internet, skaner, drukarka i projektor powodują, że każdy nauczyciel, jeśli tylko chce, może stać się w pełni samodzielną instytucją edukacyjną.
M.P.: Czasami ze swoistą nostalgią wspominam początki mojej pracy, a mam w dorobku już 32 lata doświadczenia w pracy jako nauczyciel. [Maria Pacholska jest wielokrotnie nagradzanym pedagogiem, autorką kilkudziesięciu publikacji metodycznych – przyp. red.].
Dzisiejsze nauczanie historii różni się od tego sprzed lat kilku czy kilkunastu przede wszystkim pozycją zajmowaną przez nauczyciela w świecie ucznia – nauczyciel nie jest już najważniejszym źródłem informacji dla ucznia. Sytuacja zmieniła się na tyle, że to nauczyciel musi konkurować z pozostałymi źródłami wiedzy w świecie ucznia.
Ale paradoksalnie to właśnie multimedia wymuszają na nauczycielu konieczność przygotowywania się do zajęć. Bo lekcja przy zastosowaniu multimediów to nie tylko prezentacja PP i odtworzony fragment filmu. Poza tym nauczycie musi pamiętać, że wiedza przekazywana przez niego uczniom podlega stałej weryfikacji właśnie przez uczniów.
Czytanie, poszukiwanie informacji jest niezwykle ważne – uczy patrzeć na zdarzenia w szerszym kontekście, a nie tylko w ramach odpowiedzi na jedno konkretne pytanie. Kiedyś, żeby znaleźć informację w książce, trzeba było trochę poszukać, zrozumieć, przeczytać dłuższy fragment tekstu. Czy dzieci dziś chcą szukać? Jak podtrzymywać w nich naturalną ciekawość świata?
W.Z.: Dzieci są ciekawe świata w sposób naturalny. Zwłaszcza uczniowie szkół podstawowych. Raczej nie ma problemu z pobudzaniem ciekawości, lecz z jej korzystnym dla rozwoju dziecka ukierunkowaniem. Warto pamiętać, że dzieci w tej chwili rozwijają się w zupełnie innych warunkach niż ich rówieśnicy dwadzieścia i więcej lat temu. Wtedy trzeba było dołożyć starań, żeby w sposób interesujący wypełnić sobie czas. W tej chwili dzieci (dorośli również) funkcjonują w zupełnie odmiennych warunkach – nie ma problemu z wypełnieniem czasu. Problemem jest raczej ucieczka przed natłokiem informacji, umiejętność obronienia się przed lawiną propozycji i trafny wybór konkretnej, dobrej oferty. Sądzę więc, że aktualnie z jednej strony należy od najwcześniejszych lat uczyć dzieci krytycyzmu wobec wielu możliwości, a z drugiej strony – budowania świadomości tego, czego chce się w życiu osiągnąć. I wreszcie zadaniem naszym, nauczycieli, jest kształcenie w uczniach umiejętności takiego doboru tych pierwszych, żeby sprzyjały realizacji tego drugiego zadania.
M.P.: Całkowicie się zgadzam z kolegą. Temu właśnie mają służyć nasze podręczniki – wystarczy podać jako przykład element „Dowiedz się więcej”, gdzie podajemy i literaturę i odpowiednie strony internetowe. To ma być właśnie pierwszy krok w ukierunkowanym poszukiwaniu informacji przez ucznia.
Są Państwo doświadczonymi pedagogami. Czy Państwa doświadczanie było inspiracją do napisania podręcznika?
W.Z.: Zdecydowanie tak. Właśnie ze względu na nasze doświadczenia napisaliśmy podręcznik, który jest bardzo silnie nastawiony na analizę tekstu – narracji historycznej i tekstów kultury jako tekstów źródłowych.
M.P.: Oczywiście, że tak. Istotna była dla nas również strona ilustracyjna podręcznika, szczególnie rysunek, bo nie zawsze fotografia jest najważniejsza w procesie budowania wyobraźni, a następnie – narracji historycznej.