(oprac. Roland Maszka*)

Spotkania z rodzicami, znane w szkole jako „wywiadówki” lub „zebrania”, mogłyby być sposobem współpracy szkoły z rodzicem, gdyby nie prawda wynikająca już z samej nazwy. „Wywiadówka” to wywiad rodzica z nauczycielem, a równie często wywiad nauczyciela z rodzicem, w którym podmiotem powinien być uczeń. Czy wywiadówka jest więc rzeczywiście współpracą? I czego „wywie się” rodzic w czasie takiego spotkania?

Jak wiadomo, indywidualne rozmowy odbywają się najczęściej po spotkaniu i po sakramentalnym wymienieniu nazwisk rodziców, z którymi wychowawca chciałby jeszcze porozmawiać o problemach, o których nie wypada lub nie można przy wszystkich rozmawiać. W takich rozmowach z ust wychowawcy pada przede wszystkim katalog uwag, rad lub zaleceń innych nauczycieli do danego przedmiotu i ocen. Rozmowy takie zawsze są ograniczone czasem, a w ich czasie na plecach możemy odczuć oddech tych, którzy stoją za nami i czekają na swoją kolej…  Natomiast „zebranie” sugeruje, że grupa osób spotyka się w celu omówienia jakichś spraw, a rodzicielskie zebranie ogranicza się po prostu do wysłuchania ogólnego sprawozdania nauczyciela na temat postępów uczniów, ich zachowania i przekazania informacji ważnych, zaleceń dyrektora oraz kartek z ocenami. Rzecz jasna wychowawca mówi o sukcesach, chwali, czasami wymienia nazwiska chwalonych, przeważnie zawsze tych samych uczniów, i milczy o pozostałych, których nie ma za co pochwalić… Ponadto ustala terminy, omawia koszty, imprezy czy działania klasowe – informuje i przekazuje. Rodzic słucha, a niekiedy pyta. Ale poważne pytania, zwłaszcza te dotyczące własnego dziecka, zadaje po zebraniu. Wszystko dzieje się więc sprawnie, ponieważ wywiadówka jest obwarowana imperatywem czasu – godzina, półtorej godziny – licząc z rozmowami indywidualnymi. Czy to jest współpraca? Czy tylko udzielanie i uzyskiwanie informacji? 

Jeżeli zastanowimy się nad formami kontaktów z rodzicami, to dojdziemy do wniosku, że wywiadówka jest jedną z takich form. Czy jednak obowiązek uczestniczenia w wywiadówkach (bardzo różnie traktowany przez rodziców) jest współpracą? Gdyby wywiadówka tworzyła więź między wychowawcą a rodzicami, gdyby pozbawiała rodziców znacznej części obaw, gdyby tworzyła relacje, w których rodzic poczuje się partnerem, a nie petentem, to można by nadać jej miano spotkania budującego klimat współpracy… Ale wiemy dobrze, że tak nie się nie zdarza. Rodzice zachowują dystans wobec prawdy – kierują się zasadami: nie chcę zaszkodzić albo po co się wychylać. Bardzo poważne problemy przemilczają lub z ledwie je sygnalizują, gdyż na ich zgłębienie nie ma właściwie czasu, a sprawę i tak trzeba odłożyć… Oprócz nich są także rodzice zainteresowani wynikami swojego dziecka, którzy dopytują o szczegóły, mają potrzebę opowiedzenia o dziecku, wymiany doświadczeń. Potrafią skupić na sobie uwagę i wypełnić znaczną część czasu przeznaczonego na rozmowy indywidualne, utrudniając rozmowę innym. Dodam, że rozmowy te toczą się zazwyczaj po całym dniu pracy nauczyciela, po jego lekcjach, a często po radzie pedagogicznej, którą dyrektor często zwołuje na ten dzień, skoro nauczyciele i tak czekają na wywiadówki… Wywiadówki raczej nie są właściwym czasem na rozmowy indywidualne i zarówno rodzic, jak i nauczyciel powinni rozmawiać w atmosferze większego komfortu. Jednak nie można odmówić wywiadówce zasadniczej roli – jest zegarem orientującym rodzica w sprawach postępów szkolnych dziecka i chyba tak powinno pozostać… Jeżeli wychowawcy uda się tak poprowadzić wywiadówkę, że będzie ona przyjemnością dla rodzica i spotkaniem z profesjonalistą, któremu powierzył swoje dziecko, to można ze spokojem stwierdzić, że spełnia ona warunek budowania właściwych relacji. Ale czy jest współpracą?

*Roland Maszka. Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Lubi stare obrazy. Inicjator dobrych praktyk w szkole.