Kraje wysokorozwinięte przechodzą edukacyjną transformację. Przechodzą od edukacji segregacyjnej przez edukację integracyjną do edukacji włączającej. Tylko czym ona jest? Większość nauczycieli w bardzo dużym skrócie tłumaczy to jako przyjmowanie dzieci z niepełnosprawnościami do szkół masowych… Jednak nie o to tutaj do końca chodzi. Edukacja włączająca nie oznacza przyjęcia wszystkich dzieci do szkół masowych, ale przemianę tych szkół i redefinicję ich roli.

 
 
Wyobraźmy sobie budynek. Zwykły, kilkupiętrowy biurowiec, pracuje w nim wielu ludzi. Okazuje się, że w budynku mają rozpocząć pracę również osoby z różnymi niepełnosprawnościami (na wózkach inwalidzkich, niedowidzący, niedosłyszący, osoby z autyzmem…). Osoby, które tak samo są częścią naszego społeczeństwa, z którymi spotykamy się na co dzień. Budynek trzeba zatem przystosować do ich potrzeb – budujemy podjazdy, montujemy windy, likwidujemy progi, poszerzamy drzwi, instalujemy tabliczki z oznaczeniami w języku Braille’a… To jest obraz edukacji integracyjnej, natomiast w duchu edukacji włączającej ten budynek byłby od samego początku tak zaprojektowany, by każdy niezależnie od swoich „niepełnosprawności” mógł z niego korzystać.

Tak też ma stać się ze szkołą – ma być miejscem, które zaspokoi potrzeby każdego ucznia, zarówno pod względem technicznym, edukacyjnym, jak i wychowawczym. A po co to wszystko? Jaki jest cel nadrzędny takiej zmiany? Najważniejsze cele są dwa:

  1. Zaspokoić potrzeby ucznia, każdego!
    Każde dziecko ma swoje potrzeby i powinny one zostać zaspokojone. Nie powinno się dzielić uczniów na niepełnosprawnych, pełnosprawnych, z deficytami i bez. Na przykład uczeń zdolny, z którym pozornie nie ma „problemów”, jest coraz bardziej drażliwy i smutny. Okazuje się, że pracuje na lekcjach „na najwyższych obrotach” , więc jego system nerwowy jest przebodźcowany. Wystarczy zapewnić w szkole miejsce wyciszenia, w którym będzie mógł przebywać przez kilkanaście minut 2-3 razy dziennie… Takie pomieszczenie jest też potrzebne uczniom z autyzmem lub zespołem Aspergera, a czasami także uczniom, którzy przeżywają ciężki rodzinny problem lub są przytłoczeni np. złą oceną. Nie jest to nieosiągalne,  a może być bardzo pomocne dla wielu uczniów, których potrzeby trzeba dostrzec.
  2. Przygotować uczniów do dorosłego życia i pracy zespołowej.

Chcemy czy nie ‒ era podwórek i naturalnej socjalizacji się skończyła. Rośnie pokolenie, które jest nastawione na jednostkę, któremu trudno jest pracować w zespole. A co dopiero, gdy w tym zespole są ludzie z różnymi potrzebami?!  Tylko co to znowu oznacza? Mianowicie to, że:
uzupełniamy się ‒ edukacja włączająca ma pokazać dzieciom, że każdy z nas jest inny, każdy ma swoje potrzeby, zalety i wady, mocne i słabe strony, ale właśnie po to żyjemy w społeczeństwie, by się uzupełniać, „handlować” swoimi umiejętnościami – „ja pomogę ci w matematyce, ty pomożesz mi z historią”;
rozumiemy siebie, ale też respektujemy potrzeby drugiej osoby – „wiem, że nie lubisz, gdy ktoś mówi zbyt głośno, ale zrozum, że ja nie lubię, gdy ktoś podchodzi do mnie zbyt blisko”.

Te cele mogą zostać zrealizowane tylko wówczas, gdy zaangażowani są w to wszystko rodzice. Bez nich edukacja włączająca nie będzie istniała, ponieważ jest to sposób myślenia i wyrobienia określonych postaw u dziecka, które w domu i w szkole muszą być spójne. Oczywiście, zawsze tak powinno być, tylko że tutaj chodzi o coś więcej niż ogólne zasady nie kradnij, nie kłam, odrabiaj pracę domową. W edukacji włączającej potrzebny jest fundament – szacunek i akceptacja samego siebie, a następnie szacunek i akceptacja innych. 

Nastawienie nauczycieli na kolejne nowości czy zmiany jest oczywista i zrozumiała, ale zanim zaczniemy krytykować i odrzucać, spójrzmy na sprawę edukacji włączającej jeszcze raz… może z lotu ptaka, może oczami koleżanki z pracy. Wtedy okaże się, że wiele z tych założeń już realizujemy w swojej pracy, właśnie w taki sposób pracujemy i wychowujemy naszych uczniów. Chodzi teraz o to, by ten system stał się jeszcze lepszy, by w tym wszystkim nie zagubić żadnego dziecka, by pamiętać, że każdy ma swoje potrzeby, również uczeń.

„W edukacji włączającej każdy może odnieść korzyści: uczymy różnorodności, kształtujemy prawidłowe postawy, możemy zapewnić budowanie poczucia własnej wartości ‒ bardzo cenne i ważne cechy niezbędne w życiu każdego.” – Uczestniczka kursu „Dobra edukacja to edukacja włączająca”.