O wyniki tegorocznej matury z matematyki zapytaliśmy także autorów publikacji do matematyki Wydawnictwa Operon – Henryka Pawłowskiego, autora podręcznika do zakresu rozszerzonego (zobacz więcej), oraz Kingę Gałązkę, przygotowującą obie części vademecum matematycznego. 

Oto ich opinie:

 

Henryk Pawłowski:

„Tegoroczna matura z matematyki rzeczywiście była trochę inna niż wszystkie dotąd. Czy trudniejsza? W moim przekonaniu wcale nie! Tyle tylko, że nie zawierała, jak dotąd, oklepanych zadań . Wyraźnie hołdowała zasadzie «zanim obliczysz, pomyśl», co idealnie wpisuje się w moją filozofię uczenia matematyki.

Stałym problemem wszystkich matur jest presja czasu (jest go ciągle zbyt mało jak na tę liczbę zadań!) i na to głównie w tym roku narzekano. Uczniowie nauczani matematyki (czytaj: myślenia), a nie schematów rozwiązywania sztampowych zadań maturalnych, z tegoroczną maturą poradzili sobie dobrze.

Swoją drogą, szkoda, że wszyscy decydenci w naszym pięknym kraju tak późno zaczynają przyzwyczajać społeczeństwo, że matura nie jest dla wszystkich! Sama pani minister w swoim niedawnym wywiadzie przyznała, że ta matura ma zbliżyć uczniów do tego, co ich będzie czekało w przyszłości... No ale w przyszłym roku, oprócz wymagań szerszej podstawy programowej, bolączką – i to chyba największą – będzie pomysł (według mnie wyjątkowo nietrafiony) kodowania wyników 3–4 zadań otwartych, podyktowany tylko względami ekonomicznymi (obniży to i tak gigantyczne koszty sprawdzania matur.

Konkludując – jako autor nowego podręcznika na rynku wierzę, że uczeń uczony matematyki według filozofii, jaką staram się oddać na kartach swojego podręcznika, będzie nie tylko dobrze przygotowany do każdej matury, lecz także znakomicie będzie sobie radził na każdych studiach!”

Kinga Gałązka:

„Młody człowiek zdający maturę z matematyki na poziomie podstawowym musiał zmierzyć się z 34 zadaniami, które miał rozwiązać w ciągu 170 minut. Zatem na rozwiązanie jednego zadania mógł poświęcić średnio 5 minut.

Tylko po przeczytaniu czterech zadań zamkniętych można było od razu podać odpowiedzi (w 2013 r. było pięć takich zadań, w 2012 r. – siedem, w 2011 r. – siedem). Reszta zadań wymagała wykonania obliczeń, które nie zawsze wynikały bezpośrednio z odpowiedniej definicji czy odpowiedniego twierdzenia. Każde z zadań należało uważnie przeczytać, co najmniej dwukrotnie, aby zaprojektować taki sposób rozwiązania, który wyeliminuje podwójne obliczenia. Jeśli maturzysta rozpoczął rutynowe rachunki, mógł znacznie przekroczyć średnie 5 minut, a co za tym idzie – nie starczyło mu czasu na rozwiązanie wszystkich zadań. 

Teoretycznie osiem zadań każdy powinien rozwiązać. Jednak do zdania matury potrzeba tych zadań co najmniej 30 proc., czyli 15 (licząc tylko zadania zamknięte). Jeśli więc ktoś liczył na swoje intelektualne możliwości, niepoparte ćwiczeniami, nie zakończył matury sukcesem.

Do rozwiązania zadań otwartych geometrycznych wystarczała wiedza gimnazjalna, jednak widoczna nieumiejętność sporządzania i analizowania rysunków zgubiła wielu maturzystów.

Podobnie zadanie otwarte z rachunku prawdopodobieństwa było proste dla osób, które wykorzystały zdrowy rozsądek przy jego rozwiązaniu i wypisały (lub zaznaczyły na gałęziach drzewa probabilistycznego) zdarzenia sprzyjające.

Realizacja zadań wynikających z podstawy programowej jest skrupulatnie kontrolowana w szkołach, więc wydaje się, że szkoły i nauczyciele zrobili wszystko, co konieczne, aby dobrze przygotować uczniów do matury. Zatem być może wina za słaby wynik egzaminu tym razem stoi po stronie uczniów. Ich niechęć do powtarzania ćwiczeń utrwalających wiedzę, nieumiejętność przyporządkowywania treści nowego zadania do znanego schematu, niechęć do graficznej ilustracji problemu (choć to wydaje się dziwne w dobie, gdy coraz większą role odgrywa wzrok w percepcji świata). A może nieumiejętność wykonywania rysunków – w komputerze czy telefonie komórkowym nowy obraz jest tworzony najczęściej poprzez przesuwanie gotowych elementów, zatem małych elementów uczeń nie tworzy, ale ma je gotowe.

Lekceważący stosunek do nauki wielu osób (liczenie na szczęście w wybieraniu odpowiedzi w zadaniach zamkniętych), nieumiejętność samokształcenia, właściwego zaplanowania pracy (brak czasu uniemożliwia rozwiązanie wszystkich zadań), częste błędy rachunkowe (choć uczeń może korzystać z kalkulatora), brak krytycyzmu w ocenie rozwiązania (np. podanie prędkości, z jaką porusza się piechur w setkach km/h), nieumiejętność sprawdzenia poprawności obliczeń czy innego sposobu rozwiązania. 

I najważniejsze – uczniowie nie umieją się uczyć, nie potrafią też określać, jakich nie mają umiejętności, ani też zdobywać ich, korzystając z samouczków zawierających zestawy zadań rozwiązanych.

Nadal wśród uczniów pokutuje przekonanie, że nauczyciele powinni wtłoczyć im wiedzę do głowy, mimo stawianego przez nich oporu. Uczeń zbyt wolno zmienia się w uczącego się, biorącego odpowiedzialność za własne uczenie się.

Sprawdzając arkusze egzaminacyjne, można zauważyć, że wielu uczniów nie podejmuje próby rozwiązania zadań otwartych albo tworzy zapisy niepowiązane z treścią zadania. Być może warto wprowadzić opłaty za maturę poprawkową, co może zdyscyplinować uczniów i wymusić na nich poczucie, że wisi nad nimi młot, który wyeliminuje tych, którzy nie zaplanowali i nie zorganizowali dobrze swojej pracy.”