Media praktycznie codziennie donoszą o przerażających czynach dokonywanych wobec dzieci. Pedofilia, dzieciobójstwo, maltretowanie – takie informacje docierają do dzieci, mimo że – przynajmniej według niektórych – nie powinny. Im młodsze dzieci, tym gorzej sobie z takimi faktami radzą. Czy szkoły powinny wspierać lub wręcz wyręczać rodziców w rozmawianiu na te trudne tematy?

Zdania są podzielone. Według osób pracujących w organizacjach pozarządowych, np. w fundacjach zarządzających telefonami zaufania, szkoły powinny pomagać. „Rodzice i szkoły nie mogą pozostawić dzieci bez informacji” – czytamy ich wypowiedzi w „Gazecie Wyborczej”. Kuratorzy nie podzielają tej opinii: „Nie sądzę, że rodzice życzyli sobie, żeby szkoła rozmawiała o tym z uczniami” – twierdzi lubuska kuratorka oświaty.

Zgodnie z informacjami podanymi przez „Gazetę Wyborczą”, w klasach starszych trudne tematy są omawiane w ramach zajęć z przygotowania do życia w rodzinie. W klasach młodszych nie można rozpoczynać takich rozmów bez zgody rodziców. Drastyczność tematyki może być bowiem druzgocąca dla maluchów. Dodatkowo rozmowy na trudne tematy powinny opierać się na fachowych scenariuszach, a takich nikt nie przygotował.

Według MEN sytuacja nie jest wcale kryzysowa, a odpowiedzią na wszystko jest podstawa programowa, która przewiduje rozmowy z najmłodszymi o zagrożeniach, także tych ze strony innych ludzi.