Jak podaje „Rzeczpospolita”, osoby, które za pośrednictwem portalu społecznościowego zadawały przedstawicielom Ministerstwa Edukacji Narodowej dociekliwe i uporczywe pytania na temat reformy, dowiedziały się, że… powinny iść na spacer i że w powietrzu czuć wiosnę.

Na początku minister Szumilas w komunikacie dla rodziców umieszczonym na oficjalnym profilu facebookowym MEN zapewniała wszystkich sceptyków, że „szkoła nie odbiera dzieciństwa i sprawia, że może być ono inspirujące”.

To ruszyło lawinę, o którą w mediach społecznościowych nietrudno. Profil MEN zalała wręcz fala nieprzychylnych komentarzy i pytań. Trudno ocenić, na ile autorami tych wpisów byli rodzice uczniów, a na ile była to akcja gotowych na wszystko internautów  w różnym wieku. Zanim dyskusja przekształciła się w serię pretensji i żalów, była prowadzona rzeczowo. Znalazły się w niej kwestie łączenia w jednej klasie dzieci w różnym wieku, zakazu uczenia pisania w przedszkolach czy czasu, który młody człowiek musi spędzać w szkole.

Z profilu zaczęły znikać wpisy i pytania jednoznacznie nieprzychylne reformie (np. „Ile dzieci musi chodzić do poradni psychologicznych, bo nie radzi sobie z obowiązkami szkolnymi?”), a stali użytkownicy portali wiedzą, że takie działanie prowadzących profil jest oceniane najgorzej.

Wreszcie pytający internauci mogli przeczytać, że „wszystkich, którzy kilka ostatnich godzin spędzili  na naszym profilu pytając, odpowiadając, dziękując, kopiując… zapraszamy na spacer (najlepiej z dziećmi). Pogoda nie jest najgorsza, na bazarze można już kupić  tulipany, czyli właściwie wiosna powoli się zbliża”.

Czy to udany żart urzędników? Czy portale rządzą się swoimi prawami? Czy może jednak warto także takie miejsce wykorzystać do rzeczowej dyskusji? Każdy pewnie ma swoje zdanie. Tymczasem wiosny jeszcze niestety za bardzo nie widać.