Dziś nikogo już nie trzeba zachęcać do pracy na wsi. Dodatek wiejski jest więc przeżytkiem i należy go zlikwidować – tak twierdzi minister edukacji narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska. Związki nauczycielskie bronią obecnie funkcjonujących rozwiązań.

„Dziś nauczyciel dyplomowany zarabia przeciętnie 5000 zł. Na tle zarobków na wsi nie jest to zła pensja, a koszty utrzymania są niższe niż w mieście” – wylicza minister Kluzik-Rostkowska w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. Zdaniem minister również pozostałe przywileje dla uczących na wsi powinny być zlikwidowane, np. tzw. prawo do ogródka, czyli zapewnienia przez gminę działki o pow. 2500 m2 dla każdego nauczyciela wiejskiej szkoły.

Pomysł zlikwidowania nauczycielskich przywilejów spotkał się z krytyką ze strony związkowców. W oświadczeniu Związku Nauczycielstwa Polskiego czytamy, że: „Likwidacja dodatku wiejskiego, który jest świadczeniem o charakterze socjalnym, obniży wynagrodzenia nauczycieli. A pamiętajmy, że pomimo podwyżek płac nauczycieli w latach 2008–2012, wynagrodzenia naszych nauczycieli należą do najniższych w Europie – polscy nauczyciele są w pierwszej trójce najgorzej opłacanych pedagogów”. ZNP postuluje, by najpierw podnieść wynagrodzenie zasadnicze nauczycieli, a dopiero później rozmawiać o zmianach w systemie nauczycielskich dodatków.

Argumentacja minister o niższych kosztach utrzymania na wsi nie przekonuje też samych pedagogów, którzy wskazują, że nauczyciel pracujący na terenie wiejskim nie ma praktycznie możliwości dorobienia poza szkołą. Inaczej przedstawia się sytuacja w mieście. Co więcej, zazwyczaj zasobniejsze miasta mogą zapewnić wyższe pozostałe dodatki składające się na wynagrodzenie nauczycielskie, na co nie stać gmin wiejskich.