„Dzieci sieci” to urodzeni internauci? Niekoniecznie…
14/01/2013Czy internet to dla najmłodszych tylko rozmowy z przyjaciółmi, gry i śmieszne filmiki? Czy dzieci umieją wyszukiwać w nim pożyteczne informacje i rozwiązywać swoje problemy? Najnowsze badania przeprowadzone przez Instytut Kultury Miejskiej z Gdańska, a dofinansowane przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pokazują, kim tak naprawdę są „Dzieci sieci”. „Polskie dzieci nie potrafią korzystać z pełni możliwości oferowanych przez internet, nie zawsze bronią się przed niebezpieczeństwami” – piszą autorzy raportu.
„Dzieci sieci” to tytuł projektu, którego celem było odmienne od dotychczasowych zbadanie, czym w rzeczywistości jest dla dzieci internet i jak radzą sobie z jego użytkowaniem. Wiele mówi się o pokoleniu sieci, o tym, że dzieci od urodzenia są przesiąknięte nowymi technologiami i od najmłodszych lat używają internetu jako zwykłego narzędzia. Badacze postanowili jednak sprawdzić, jak rozbudowaną wiedzę na jego temat mają ci, dla których jest on podobno naturalnym środowiskiem, oraz jakie są ich kompetencje komunikacyjne. Okazuje się, że w obu kwestiach – zaskakująco niewielkie…
Jeśli pisanie blogów, aktywność na Facebooku, udzielanie się na forach to codzienność polskich uczniów, to jednak niewielu z nich wnika w sposoby zabezpieczania się przed użytkownikami, którzy mogą zrobić im krzywdę. Często nawet sobie nie uświadamiają zagrożeń, jakie czyhają na nich po drugiej stronie monitora.
Dzieci niby potrafią korzystać z wyszukiwarek, jednak nie z ich zaawansowanych funkcji. Korzystają np. z serwisu zadane.pl, ale już niekoniecznie z zasobów internetowej encyklopedii – Wikipedii.
Problemem okazuje się też umiejętność krytycznej oceny zamieszczonych w internecie informacji oraz ich źródeł. Dzieci nie radzą sobie z odróżnieniem merytorycznej treści od reklamy czy promocji. Jak wykazali badacze, tylko ¼ programów nauczania zwraca uwagę na rozumienie treści, które uczniowie odbierają.
Z badań IKM wynika, że młodzi ludzie chętnie korzystają z multimediów i to nie tylko w celach rozrywkowych, ale też w procesie edukacji. Jednocześnie w kwestii praw autorskich nie mają zbyt rozległej wiedzy. Przetwarzają to, co jest im w danej chwili potrzebne. Gdyby jednak ktoś wykorzystał ich własną twórczość, staraliby się zainterweniować. W tej kwestii jest wiele do zrobienia w programach nauczania, które przedstawiają głównie zakazy związane z prawem autorskim, a nie wspominają nic o zasadach wolnych licencji (typu Creative Commons), których w internecie jest bardzo dużo.
Wsparcie dorosłych to zresztą nie tylko informowanie o kwestiach prawnych, ale i tłumaczenie zasad zmieniającego się świata. „Obecny moment to szansa na krytyczne przyglądanie się technologiom, a nie traktowanie ich jako zastanej i niezmiennej rzeczywistości. Tak rozumiana edukacja wpisywałaby się także w podstawę programową kształcenia ogólnego. Nie wystarczy skupienie się tylko na używaniu samych narzędzi multimedialnych, takich jak projektory czy tablice multimedialne. Należy tak zorganizować środowisko edukacyjne, by internet stał się jego integralną częścią” – czytamy w raporcie.
Badanie przeprowadzone było w terminie 1 lipca – 13 grudnia 2012 roku. Grupę badaną stanowiły dzieci ze szkół podstawowych (od 9 do 13 roku życia).
Poza obszernym raportem z badań „Dzieci sieci” (http://www.dzieci-sieci.pl/) warto zwrócić także uwagę na formę prezentacji wniosków. To przykład na to, jak w ciekawy sposób, z wykorzystaniem nowych technologii, można pokazać treści. Ta prezentacja zdecydowanie różni się od tych, które znamy. Jest zamieszczona tu: http://mashup.ikm.gda.pl/.