Zdrowe jedzenie w szkole zamiast chipsów i batonów wydaje się tylko marzeniem. Jednak udało się je ziścić w jednej z tyskich podstawówek. Nauczycielka z tej szkoły swoim pomysłem zaraziła najpierw dzieci i rodziców, a potem władze miasta i sponsorów.

Pretekstem to podjęcia tych działań były m.in. coraz częstsze sygnały o problemie otyłości u dzieci i chęć pokazania, że warto zamienić niezdrowe fast foody na wspólnie przygotowywane posiłki. Joanna Loska-Rychlik z SP nr 11 w Tychach wpadła na pomysł, aby zorganizować w szkole klasę z kuchnią, w której uczniowie będą zdobywać wiedzę na temat zdrowego żywienia, gotowania oraz promować kulturę spożywania posiłków – pisze „Dziennik Zachodni”. Nauczycielka najpierw organizowała takie lekcje w zwykłej sali, wykorzystując przyniesiony z domu prywatny sprzęt. Zachęcała uczniów także do picia wody, pozwalając na to w trakcie lekcji.

Następnie poszła o krok dalej i zachęciła do współpracy rodziców, którzy włączają się we wspólne przygotowywanie posiłków. Projekt wsparł urząd miejski oraz jeden ze sklepów meblowych, który wyposażył klasę w meble i sprzęt kuchenny. Powstało miejsce sprzyjające rozmowom z dziećmi o odżywianiu i prowadzeniu lekcji dydaktycznych, choćby z matematyki (ważenie i liczenie to w kuchni podstawa!). Dyrektor szkoły w jednej z rozgłośni radiowych przekonywała, że to także idealne miejsce na spotkania z rodzicami i zmniejszenie dystansu w kontaktach dzięki specyficznej atmosferze miejsca.

Otyłość wśród dzieci i złe odżywianie staje się coraz poważniejszym tematem zarówno dla rodziców, jak i nauczycieli. Szkoły próbują zachęcać uczniów do zdrowego jedzenia, na przykład akcjami dostarczania do sklepików szkolnych warzyw i owoców, montowania poidełek z dostępem do wody pitnej czy zajęciami, podczas których zachęcają do dbania o wartościowe posiłki.