Okazuje się, że nie tylko u nas samorządy inaczej niż sami zainteresowani postrzegają ilość czasu przepracowanego przez nauczycieli. Co więcej, taki konflikt może zakończyć się strajkiem i to trwającym już trzeci tydzień!

 

Taka właśnie sytuacja ma miejsce w Danii, gdzie związki zawodowe nauczycieli i urzędnicy samorządowi zarzucają sobie wzajemnie upór i brak chęci do kompromisu, a uczniowie od trzech tygodni są na przymusowych wakacjach.

 

W „Gazecie Wyborczej” czytamy, że według szefowej departamentu komunikacji związku samorządów 25-godzinny limit pracy nauczycieli przy tablicy to tak naprawdę jedynie 16 godzin realnej pracy. Tymczasem negocjator ze strony związku zawodowego nauczycieli podnosi, że na tle innych pracowników sektora publicznego przywileje nauczycieli nie wyglądają tak imponująco, a dodatkowo – kluczową sprawą w pracy nauczyciela jest zachowanie swobody organizacji pracy swojej i swoich uczniów. A właśnie tej swobody samorządy chcą nauczyciela pozbawić.

 

Obie strony konfliktu twierdzą, że poszły już na wielkie ustępstwa i więcej pola nie oddadzą. A ponad połowa Duńczyków uważa, że przyszedł czas na interwencję rządu.