Nauczyciel ogląda stary serial – Samochodzik i templariusze
18/08/2014(autor: Roland Maszka)
Kiedy nauczyciel ogląda film przeznaczony dla dzieci i młodzieży, często zastanawia się – zapewne z racji wykonywanego zawodu – nad jego walorami wychowawczymi. W ogóle nauczycielowi trudno zdystansować się, gdy w grę wchodzi aspekt wychowawczy – w końcu taką ma rolę: nauczać i wychowywać. Taki obraz pedagoga utrwalił się w społecznej świadomości i stał się stereotypem. Pytanie, co na to uczniowie? Może nie chcą być nauczani, pouczani i wychowywani, tym bardziej, że triada ta łączy się z nieustannym ocenianiem. A kto lubi być oceniany?
Nawet w wakacje uczeń pozostaje uczniem
Właśnie dlatego wakacje wydają się tą częścią uczniowskiego bytowania, która wymyka się spod oceny. Jeśli ramię szkoły sięga wakacji – to jednak nie jest to ramię tak wyposażone, jak w czasie roku szkolnego. Znikają ramy czasowe lekcji, dzienniki i stopnie, a przede wszystkim wszechobecne różnorakie „procedury” regulujące uczniowskie życie. Ale i w czasie wakacji uczeń nie przestaje być uczniem i nie przestaje się uczyć. Tę oczywistą prawdę przypomina nam popularny w latach 70. film Huberta Drapelli Samochodzik i templariusze. Równie popularne i zaczytywane przez uczniów były wówczas książki autora scenariusza – Zbigniewa Nienackiego. Film powstał przecież w oparciu o jedną z książek z serii o Panu Samochodziku. Nienacki, jak pamiętamy, stworzył postać muzealnika-detektywa, który na zlecenie Ministerstwa Kultury i Sztuki rozwiązuje zagadki niemal kryminalne, poszukując zaginionych, zrabowanych albo ukrytych dzieł sztuki. Stary kawaler i samotnik nie jest pozbawiony uroku osobistego. To znawca nie tylko zabytków kultury, ale i urody kobiecej, erudyta, tradycjonalista – trochę staroświecki. Braki aparycyjne uzupełnia błyskotliwą inteligencją. Jest przy tym ujmujący i skromny. Ma przewagę nad przeciętnym proletariuszem – jego atutem jest wiedza i… samochód – budząca pobłażliwe uśmiechy amfibia-samoróbka, ale z dwunastocylindrowym silnikiem Ferrari 410 pod maską (co znaczyło to w czasach syrenek, warszaw, trabantów i wartburgów – pozostawiam bez komentarza). W ogóle ten pojazd jest figurą samego bohatera: marna powłoka kryje ogromną siłę i wartość, bo pod niepozorną powłoką muzealnika-detektywa, kryje się „bogactwo” intelektualne. Pan Tomasz ma jeszcze inne zalety – ważne z punktu widzenia nauczyciela – potrafi „rozmawiać z młodzieżą” i trafnie oceniać ludzi.
Ideał nauczyciela z twarzą Klossa
Tego literackiego bohatera z całym garniturem jego cech i atrybutów przeniesiono do serialu. Nie wszystko udało się oczywiście przekalkować. Aparycja Stanisława Mikulskiego, który wcielił się w tę rolę, daleka była od wizji książkowego trochę cherlawego, a już na pewno dalekiego od męskiego ideału muzealnika-detektywa. Poza tym etykieta kapitana Klossa dość trwale usytuowała aktora w katalogu oficerów Abwehry i bohaterów w mundurze. Jednak w serialu Samochodzik i templariusze Mikulski próbuje stworzyć postać bliską pewnemu ideałowi nauczyciela, i to nauczyciela z punktu widzenia ucznia. Kiedy większość dorosłych w serialu prawi chłopcom morały, poucza, zabrania, ocenia i gani, serialowy Pan Tomasz, przeciwnie, nie krytykuje, okazuje cierpliwość i zimną krew. Szacunek buduje nie na moralizowaniu, ale na działaniu i przykładzie. Kiedy chevrolet zawodowego poszukiwacza skarbów, Duńczyka Petersena, jego córki, pięknej Karen, i kuzynka Michała – lokalnego nieudacznika – grzęźnie w błocie, ku zadowoleniu chłopców będących pod opieką naszego bohatera Pan Tomasz udziela im pomocy i swym niezwykłym wehikułem wydobywa z opresji. „Przecież to nasza konkurencja, niech sobie siedzą w tym błocie, zajechali nam drogę przed stacją, wyśmiewali się z pana!” – przypominają wszystkie przewiny zagranicznych gości chłopcy. „Lubię czystą grę. Kiedy przeciwnik jest w kłopocie, należy mu pomóc” – daje im lekcję Pan Tomasz. „To są nasi wrogowie” – nie ustępuje jeden z chłopców. „Nie wrogowie, tylko przeciwnicy – mówi Pan Tomasz. – Cóż byłaby warta przygoda bez przeciwników?”. Niczego nie tłumaczy. Werbalne uzasadnienia nie trafiają tak, jak dobry przykład. Uczysz się najlepiej wtedy, gdy sam to robisz. Dlatego chłopcy pomagają w wydobywaniu unieruchomionego pojazdu, choć nie są przekonani co do słuszności decyzji swojego opiekuna.
Bardzo nowoczesne metody edukacyjne
Filmowy Pan Samochodzik może być przykładem postępowania z uczniem: nie podaje gotowych rozwiązań, zezwala na spory margines eksperymentu i pozwala na samodzielność. Nie gani błędów, uczy wyciągania z nich wniosków – co nie znaczy, że błędów nie koryguje. Szybko zauważa, że nie może dotrzeć do swoich młodych podopiecznych „metodą wykładów”. Dziecięcia wyobraźnia oporna jest wobec encyklopedyzmu. Toteż jego atutem jest exemplum („Wy, którzy umiecie uczyć, uczcie. Wy, którzy nie umiecie, wykładajcie”). Chłopcy poznają historię średniowiecznych zakonów rycerskich w murach gotyckich zamków. Sami przejmują inicjatywę i podejmują zadania – z konkretnym efektem końcowym – sukcesem. Chciałoby się powiedzieć „pracują metodą projektu”.
Nie zapominajmy o propagandzie
Film (podobnie jak powieści Nienackiego) oczywiście nie jest wolny od propagandowych chwytów. Obcokrajowcy – ludzie Zachodu (Duńczyk Petersen i jego córka) poszukują skarbu dla własnej korzyści, Pan Samochodzik i harcerze – dla dobra społecznego – skarb jest ogólnym dziedzictwem kultury, a przekazanie eksponatów do muzeum bez korzyści osobistych to obywatelski obowiązek. Podopieczni Pana Tomasza są harcerzami, co też nie było bez znaczenia dla odbiorcy filmu – harcerstwo było bowiem, jak wiadomo, w dawnej szkole, nawet tej socjalistycznej, kuźnią postaw i „szkołą życia”. Walory bycia harcerzem podkreśla w filmie na zasadzie kontrastu postać kuzynka Michała, który nieustannie pierze swoje eleganckie jasne garnitury, ponieważ wciąż wpada w jakieś tarapaty kończące się kąpielą w błocie. Zupełnie nieprzystające do biwakowego stylu harcerzy zachowania kuzynka Michała, odbite w krzywym zwierciadle, miały piętnować postawy konformizmu i „kosmopolityzmu”. Kuzynek – z punktu widzenia współczesnego widza – jest jednak postacią tragiczną. Marzy o Zachodzie i o tym, by „wyrwać się z kraju” – sam niewiele umie i niewiele osiągnął, jest dandysem na miarę swej socjalistycznej ojczyzny, liczy na bogatego wuja, poszukiwacza skarbów. Ale wuj nie traktuje go poważnie jako potencjalnego współpracownika. Widz też musi potępić postawę kuzynka Michała, bo Polska ukazana w filmie to kraj piękny, bogaty, z kapitalnym zapleczem zabytków kultury, to kraj nowoczesny, kraj ludzi zmotoryzowanych, życzliwych, otwartych i operatywnych. A konformizm, próżniactwo i liczenie na innych prowadzą do degeneracji i przestępczych pomysłów (kuzynek Michał wpada na pomysł porwania dla okupu córki wuja!).
Dżinsy, trampki i gadżety
Sam Pan Samochodzik jest modelem człowieka nowoczesnego: wykształcony, wszechstronny, elastyczny. W filmie widzimy go w dżinsach, jest więc ukłon w stronę Zachodu (choć, jak pamiętamy, literacki Pan Samochodzik należał do ORMO). Ukłonem w stronę młodzieży mogą być trampki na nogach bohatera. Nade wszystko jest jednak Pan Samochodzik przykładem dorosłego (nauczyciela, wychowawcy czy opiekuna – niezależnie jak go nazwiemy) pozytywnym dla młodego widza tamtych czasów – umie zainspirować i zaskoczyć, nie popada w prognostykę i megalomanię. Przeciwnie, jest zaskakująco skromny, nawet w sprawach dla mężczyzny pryncypialnych. Kiedy chłopcy nakłaniają go, by jechał szybciej – wszyscy wyprzedzają ich wehikuł – nie przywołuje kodeksu drogowego czy przepisów o bezpieczeństwie, nie ulega pokusie szybkości, choć wie, jakie możliwości ma jego pojazd. Zjeżdża natomiast z szosy wprost do jeziora i po chwili znajduje się po przeciwnej stronnie, tuż przed wszystkimi, którzy ich wyprzedzali! O sukcesie pedagogicznym decyduje gadżet!