Nuraghe Albucciu, czyli nauczyciel po wakacjach
08/09/2014(oprac: Roland Maszka)
Costa Smeralda – Szmaragdowe Wybrzeże, podobno najpiękniejsze na Sardynii. Granitowe dziwotwory schodzą tu ku wybrzeżu, tworząc niewielkie zatoki wypełnione jasnym piaskiem. Cała wyspa zbudowana jest z granitu okrytego makią, w której w dawnych czasach kryli się uciekinierzy. Kto raz wszedł w makię, przepadał bez wieści – tak jak w dawnej Rzeczypospolitej – kto chciał uniknąć każącej ręki prawa, uciekał za porohy…
Sardynia – takie trochę Zaporoże... Zapach mirtu i oleandra, i co ciekawe – orzeźwiający wiatr, niwelujący efekt skwaru i ociężałości… Sierpniowe upały nie są tu tak odczuwalne, jak na greckiej Krecie, a noce bywają podobne do naszych… Kiedy się jedzie wyrzniętymi w skałach szosami, Sardynia nie wydaje się piękna. Makia z bliska bywa wręcz niepokojąca. Jej zieleń jest przygaszona i surowa – bez arkadyjskiej intensywności znanej z obrazów dawnych mistrzów. Plątanina ostrokrzewów, spośród których wyzierają formy skalne, jakby niedawno zastygłe, spękane i niewykończone. Pełne grot i fantasmagorycznych otworów. Sardynia to wyspa wymagająca, nie od razu dostrzega się jej piękno. Być może dlatego przybysze z kontynentu trzymają się bliżej plaż, wygodnej infrastruktury i folderowego pejzażu. Suche wnętrze wyspy nie wydaje się ciekawe…
W Baia Sardinia wszyscy schodzą w dół, ku morzu, ku piaszczystej plaży lub ocienionemu pasażowi. Wykupują wycieczki w kierunku La Maddaleny, by rozkoszować się morskimi kąpielami w szmaragdowej wodzie i podziwiać linię brzegową archipelagu. My pozostajemy na górze, na niewielkim skwerku, skąd odjeżdżają autobusy. Jedziemy w głąb wyspy – do Arzacheny, zobaczyć Nuraghe Albucciu… Wstyd się przyznać, ale moja wiedza o megalitycznych nuragach Sardynii przypomina białą plamę na mapie. Mały autobusik, w którym prócz nas siedzi tylko jedna kobieta, wiezie nas z dala od kurortów w stronę włoskiej prowincji. Czuję się trochę jak na naszej wsi. Pusta asfaltówka, rozległe obszary wyglądające na ugory, choć to tylko pozór – bo każdy urodzajny skrawek wyspy jest tu wykorzystywany. Dolina, w której leży Arzachena, jest rozległa i stosunkowo płaska, ale zewsząd otoczona górami – nagimi i groźnymi, bez śladu turystycznych szlaków. Jak wyglądała ponad trzy tysiące lat temu? Była krainą urodzaju i szczęścia?
Kierowca początkowo nie bardzo rozumie, gdzie w Arzachenie chcemy wysiadać. „Nuraghe Albucciu” – mówimy. „Aaaa, Nurhage Albucciu is ok!” – odpowiada. Wysiadamy trochę w szczerym polu… Nurag znajduje się niedaleko. Otoczony gajem oliwników. Wokół – nikogo. Stajemy wobec tajemnicy… Patrzę na potężną budowlę odsadzoną na granicie i opartą o fantastyczną w swym kształcie skałę. Ściana ogromnych kamieni układanych bez zaprawy niegdyś musiała tworzyć rotundę stanowiącą fragment wysokiej wieży… Stała tu prawdopodobnie, zanim Minojczycy wybudowali swoje pałace, zanim dotarli tu feniccy żeglarze i zanim żywioł Achajów opanował basen Morza Śródziemnego. Co było inspiracją dla neolitycznych budowniczych? Jaka siła czy potrzeba kazała stawiać im tak monumentalne budowle? Wejście do nuraga nasuwa myśl, że musieli być dużo niżsi i smuklejsi od nas. Zapewne byli też mniej liczni. Z tym większym szacunkiem spoglądam na cyklopową budowlę…
Do czego służyły jej kamienne komory? Były miejscem nieznanego kultu czy magazynem żywności? Może nurag był twierdzą albo miejscem sprawowania władzy? Jak stołb w Starej baśni Kraszewskiego. Ale na wyspie odkryto siedem tysięcy podobnych budowli, niepodobna więc, by na tak niewielkim obszarze było tyle ośrodków władzy… Pozostawiam te rozważania, bo przecież na temat nuragów istnieje bogaty wachlarz domysłów i hipotez. Patrzę na kamienną budowlę – ślad zapomnianej cywilizacji. Dotykam kamieni, które ułożyli ludzie podobni do nas być może ponad trzy tysiące lat temu… Jak brzmiał ich język? Jaką opowieść przekazywali w świetle płonących ognisk? Jakim bogom składali pokłon? Dlaczego nie pozostawili śladu, który geniusz ludzki nazwał pismem? W Arzachenie, prowincjonalnym sardyńskim miasteczku, wchodzimy na górę, która swą formą przypomina ogromny skamieniały grzyb – to Kamienna Pieczarka. Widać stąd całą rozległość żyznej doliny. Gdzieś w jej środku stoi Nuraghe Albucciu. Dopiero teraz dostrzegam urodę tej doliny i jej piękno – wydaje mi się, że rozumiem, dlaczego wzniesiono go właśnie tutaj…
*Roland Maszka. Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Lubi stare obrazy. Inicjator dobrych praktyk w szkole.