Do gabinetu wpada mama z krzyczącym trzylatkiem. Jest wzburzona. Popycha go w moją stronę i krzyczy: „Jest pani psychologiem, proszę go naprawić!”. Spytałam, w czym mogę pomóc. Odpowiedziała: „Bo widzi pani, codziennie jest to samo, kiedy ubieram go, zaczyna się przedstawienie. Zakładam mu szalik czy apaszkę i czapkę, a Piotruś zaczyna je zdzierać, szarpać się i krzyczeć. Ja już dłużej tak nie wytrzymam”. Zapytałam, jak przebiegał poród. Mama odpowiedziała, że w zasadzie nic się nie stało, tylko… pępowina owinęła się wokół jego szyi. Upłynęła chwila, zanim zrozumiała ważność wypowiedzianych przez siebie słów. Piotruś nie pamięta tego zdarzenia, ale jego ciało tak. Moment, w którym pępowina owinęła się wokół jego szyi i nie mógł nabrać powietrza. Wystarczyła czapka z uszami oraz kurtka ze stójką, by koszmar mamy i Piotrusia się zakończył.

Tak łatwo oceniamy i szufladkujemy również te dzieci, które mają minimalną umiejętność koncentracji i koordynacji, wiercących się bez przerwy, zmieniających miejsce i pozycję. Nie umieją się zatrzymać ruchowo, werbalnie i emocjonalnie. Tak łatwo nadużywamy terminu ADHD. Ale Bartek nie ma ADHD. Ma przetrwały odruch Galanta. Jest w klasie 6 i już w październiku cały jego dzienniczek wypełniony jest uwagami. Rusza się nieustannie… Jego plecy są nadwrażliwe na dotyk, a w szkole musi wytrzymać 6–7 godzin, opierając się o krzesło. To dla niego duży wysiłek, wręcz ból. Wykorzystuje więc każdy moment do wstania i poruszania się. Nauczyciele, nieświadomi jego dolegliwości, postrzegają go jako niegrzecznego, niezainteresowanego lekcją. Mówią też, że ma zachowania opozycyjne i sprawa zaczyna się robić dość poważna. Tymczasem wystarczy, że pozwolimy Bartkowi usiąść na odwróconym krześle z oparciem pod brodą. Jego plecy odpoczną, a on będzie mógł się skupić na lekcji…

Oczywiście nie wszystkie zachowania świadczą o występowaniu deficytów rozwojowych, jednak zawsze musimy słuchać tego, co dzieci do nas mówią, nie tylko słowami. Bo może ktoś dorosły, ten, który miał wspierać – zamiast poszukać pomocy – nazwał dziecko „niegrzecznym”. A te dzieci chcą latać, jednak bez naszej pomocy i naszego wsparcia jest to niemożliwe.
 
Polecam lekturę książek „Znaczenie miłości” Sue Gerhardt oraz „Odruchy, uczenie i zachowanie” Sally Goddard Blythe.
 

Katarzyna Wnęk-Joniec