Święta już blisko – przed nami czas refleksji, wypoczynku, rodzinnej atmosfery, podtrzymywania tradycji i oczywiście zabawy, która jest tej tradycji częścią.

Jednym ze zwyczajów praktykowanych w okresie wielkanocnym jest śmigus-dyngus. Nie brak osób, które nie uważają go za zabawny, ale warto szanować tę tradycję jako część polskiej kultury. I nawet jeśli nie podoba nam się śmigus-dyngus, to nie unikniemy – zwłaszcza w tym świątecznym czasie – mówienia czy pisania o nim. 

A skoro tak, to warto pamiętać, że poniedziałek wielkanocny ze względu na praktykowany tego dnia zwyczaj oblewania się wodą jest nazywany „lanym poniedziałkiem” lub „śmigusem-dyngusem”. Nazwy te zapisujemy małymi literami, bo choć odnoszą się do dnia świątecznego, to same nie są nazwami świąt – lecz zwyczajów. A takie wyrazy zapisuje się małymi literami.

Nazwa „śmigus-dyngus” jest złożona z dwóch członów i zapisywana z łącznikiem. Oba człony są odmienne – w liczbie pojedynczej: D. śmigusa-dyngusa lub śmigusu-dyngusu, Ms. śmigusie-dyngusie, a w liczbie mnogiej: M. śmigusy-dyngusy. 

Zdarza się spotkać z użyciem tej nazwy w zmienionej postaci: „śmingus-dyngus”. Ale niech skojarzenie z innym praktykowanym dawniej w poniedziałek wielkanocny zwyczajem, czyli śmiganiem witkami wierzbowymi po łydkach, pomoże przezwyciężyć w nas chęć dodania do śmigusa-dyngusa dodatkowego „n”...