W Niemczech uczniowie są wcześnie ukierunkowywani pod kątem pracy w zakładach w pobliżu ich miejsca zamieszkania. Czy chcemy, aby tak było też w Polsce?

Wiceminister gospodarki Ilona Antoniszyn-Klik  jest zwolenniczką takiego rozwiązania. Według niej Polska powinna postawić na rozwój nie tylko usług, ale także przemysłu. A ten będzie się rozwijał jedynie wtedy, gdy przedsiębiorcy będą w stanie znaleźć w swojej okolicy odpowiednio wykwalifikowanych pracowników. Przyjmując taką tezę, Ministerstwo Gospodarki chce, aby szkolenie uczniów na przyszłych pracowników rozpoczynało się już od czwartej klasy szkoły podstawowej. 

„W niektórych regionach Niemiec bezrobocie wynosi zaledwie 2 proc. Właśnie dlatego, że wcześnie zaczynają ukierunkowywać uczniów pod kątem zakładów znajdujących się w pobliżu ich miejsca zamieszkania” – mówi wiceminister. „Młody człowiek, kończąc szkołę podstawową, powinien otrzymać ofertę od szkoły współpracującej z biznesem. Nie chodzi nam o przygotowywanie reformy szkolnictwa. Chcemy jednak stworzyć instrumenty, dzięki którym przedsiębiorcy opłacałoby się nawiązać współpracę ze szkołą” – dodaje.

Zgodnie z opinią pani wiceminister sporo zależy od dyrektorów szkół – mogą już teraz tak układać programy, by wspierać pomysły profilowania uczniów.

Pytanie, czy są to dobre pomysły – według ostatnich europejskich badań właśnie specjalizacja uczniów, kosztem wykształcenie ogólnego, jest źródłem wzrostu bezrobocia. Tak stało się na przykład w Hiszpanii i Portugalii. Wykształceni w taki sposób pracownicy są mniej elastyczni i mają mniejsze szanse na przebranżowienie w razie kłopotów potencjalnego lokalnego pracodawcy.