Nadmorskie gminy chcą, aby letnie ferie szkolne rozpoczynały się przynajmniej tydzień wcześniej. Według tamtejszych włodarzy rozpoczynanie wakacji z końcem czerwca dramatycznie skraca i tak niedługi letni okres zarobkowania dla polskich pensjonatów. Ministerstwo Edukacji Narodowej na razie mówi petycjom – nie.

Batalię rozpoczął jeszcze w zeszłym roku właściciel jednego z pensjonatów z Pogorzelicy – Janusz Zalewski. Wyliczył, że w związku ze zmianą przepisów jego czerwcowe obroty spadły o 30% (kiedyś uczniowie wyjeżdżali na wakacje nawet zanim otrzymali świadectwa, bo zajęcia dydaktyczne formalnie kończyły się w ok. 18 czerwca, a teraz muszą być w szkole do samego końca roku szkolnego).  Zalewski napisał petycję, zebrał pod nią kilkadziesiąt podpisów, a także zyskał wsparcie rady gminy Rewal. Urzędnicy MEN jednak nie zamierzają zmienić obecnego stanu rzeczy.

„Wydłużenie roku szkolnego jest konieczne, bo w ciągu roku szkoły mają więcej dni wolnych niż kilka lat temu, a program do zrealizowania jest taki sam” – argumentuje decyzję odmowną podsekretarz stanu w MEN Przemysław Krzyżanowski.

„Chyba tylko MEN uważa, ze w dwóch ostatnich tygodniach czerwca dzieciaki uczą się w szkołach” – oburza się na te argumenty wójt Rewala Robert Skraburski. I zapowiada, że w walce o dłuższe wakacje nie złożył jeszcze broni.  Tym bardziej, że do jego inicjatywy przyłącza się coraz więcej przedstawicieli władz z nadmorskich miejscowości, którzy nie zgadzają się z argumentami dotyczącymi programu nauczania.  „Krótszy sezon wakacyjny to realne straty dla gmin, przedsiębiorców i ludzi żyjących z turystyki” – mówi Piotr Jania, wiceprezes Związku Miast i Gmin Morskich.