Szkoły działające do wieczora, krótsze wakacje, dwulatki w przedszkolu – oto nowe pomysły na… brytyjską edukację.

 

Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, według Liz Truss odpowiedzialnej w brytyjskim resorcie ds. edukacji za kwestie opieki nad dziećmi „to jakiś obłęd, że tyle placówek w kraju działa od godz. 9 do 15, a potem świecą pustkami, mimo że są naprawdę dobrze wyposażone. Przecież wielu rodziców chce pracować dłużej niż do 15”.

 

Brytyjscy nauczyciele obawiają się, że nowe pomysły dołożą im obowiązków – a trzeba dodać, że Wielka Brytania to jeden z nielicznych krajów europejskich, gdzie nie obowiązuje pensum, a nauczyciele muszą pracować tyle, ile każe im dyrektor.

 

Ministerstwo uspokaja, że po godzinach pracy szkoły dziećmi nie muszą zajmować się nauczyciele. Mogą to robić na przykład szkolne kluby prowadzone przez rodziców. I prawdopodobnie właśnie w tę stronę zmierzają projektowane zmiany.

 

Inną kwestią jest posyłanie coraz młodszych dzieci do przedszkoli i skracanie wakacji – takie pomysły związane są ściśle z faktem, że w Wielkiej Brytanii zawodowo pracuje 67% matek. Dla porównania: w Polsce odsetek ten wynosi 68%, w Holandii – 78,5%, a w Danii – 84%.