Kolejne szkoły wiedząc, że jeden nauczyciel nie jest w stanie upilnować na korytarzu tłumu rozkrzyczanych uczniów, stawiają na kamery. W krajach zachodnich systemy monitoringu zastępują dyżurujących nauczycieli już od wielu lat. W Wielkiej Brytanii 85 procent szkół ma zainstalowane systemy kamer.

Zwolennikom poprawienia kontroli uczniów na pewno podoba się to rozwiązanie, bo to rozsądne, by chociaż częściowo zdjąć z nauczyciela bardzo stresujący obowiązek dbania o bezpieczeństwo kilkudziesięciu podopiecznych naraz. Natomiast przeciwnicy nie mają wątpliwości – ich zdaniem Wielki Brat czuwa nawet w szkole.

Odpowiednio zaprogramowany system monitoringu pomoże nie tylko zauważyć bójki, kradzieże czy głupie żarty, lecz także zapobiegnie odłączeniu się od grupy, zastraszaniu czy wagarowaniu. Zwolennicy monitoringu mają jeszcze jeden argument – szkoła, która dysponuje systemem monitoringu, jest uważana przez rodziców za bezpieczniejszą. A ta wiadomość może mieć wpływ na rekrutację.

Koszty najprostszego monitoringu, złożonego z kilku kamer i systemu rejestracji danych, to kilkanaście tysięcy złotych. Którą szkołę będzie na to stać?