Jest pan czynnym nauczycielem. Jakie wyzwania nauczyciela wiedzy o społeczeństwie uważa Pan za najważniejsze?

Jestem czynnym nauczycielem od kilkunastu lat. Nabrałem doświadczenia, pracując z uczniami szkoły podstawowej, gimnazjum i liceum. Ciekawym i cennym doświadczeniem było uczenie tego samego młodego człowieka od czwartej klasy szkoły podstawowej aż do matury. W tym okresie życia ludzie bardzo się zmieniają, nie tylko fizycznie. Kiedy ten rozwój przebiega prawidłowo, a nauczyciel jest jego współtwórcą, to bardzo wzrasta poczucie satysfakcji z wykonywanej pracy.

Wyzwania szczególne stojące przed nauczycielem wiedzy o społeczeństwie? No cóż, bardzo trudno jest uczniów przekonać do tej dziedziny nauki. Pewnie inni przedmiotowcy mają ten sam problem. Jednak WOS-u się nie lubi, bo się nie lubi polityki. Dotyczy to nie tylko uczniów, lecz także dorosłych w tym kraju. Poziom partycypacji Polaków w życiu społecznym jest stosunkowo niski. Najlepszym tego przykładem jest frekwencja wyborcza. Niechęć więc wynika często z postawy rodziców. Wielu uważa również ten przedmiot za łatwy, w związku z tym nie przykładają wagi do zgłębiania jego materii. Dla mnie WOS-s jest jednym z najbardziej potrzebnych przedmiotów w szkole, obok języka polskiego, matematyki, fizyki, języków obcych. Wiedza i umiejętności, jakie zdobywa się na moim przedmiocie przekładają się na nasze codzienne życie. 

Które elementy swojej pracy uważa Pan za najciekawsze, najbardziej rozwojowe, inspirujące?

Ciekawi mnie, co myślą uczniowie. Często prowokuję ich do dyskusji, stawiając kontrowersyjne tezy. Chcę, żeby się ze mną nie zgadzali. Dzięki temu poznaję ich sposób myślenia, diagnozuję nastroje młodej części społeczeństwa, uczę się od nich nowych rzeczy, uczę ich logiki w argumentowaniu, mobilizuję do weryfikowania wiedzy i obalam stereotypy czy też przejawy nietolerancji. Nie jest to jednak łatwe. Autorytet nauczyciela buduje się latami, a stracić go można w jednej chwili. 

Skąd wziął się pomysł, by napisać podręcznik? Jakie były bezpośrednie powody/motywy?

Pomysł na podręcznik dojrzewał latami. Pracując na cudzych podręcznikach, dostrzegałem ich mocne i słabe strony. Pomyślałem sobie, że samo komentowanie ich zawartości w kontaktach z innymi nauczycielami czy Wydawnictwem to za mało. Wraz z reformą oświatową pojawiła się dla mnie okazja do zaprezentowania Wydawnictwu własnej koncepcji podręcznika. Miałem już wtedy spore doświadczenie w pracy i kilka publikacji. Dzięki temu było mi łatwej pracować. Każda krytyczna recenzja stwarzała okazję do poprawy swojego warsztatu pracy i uzupełniała posiadaną wiedzę. Nie chciałem jednak pisać podręcznika sam. Zdawałem sobie sprawę z ogromu pracy. Okazuje się jednak, że wielu moich doświadczonych kolegów odmówiło współpracy – nie byli gotowi podołać takiemu wyzwaniu. Dla mnie pisanie podręczników do szkoły ponadgimnazjalnej z wiedzy o społeczeństwie oznaczało kilkuletnią zmianę w sposobie pracy – pracy kosztem czasu wolnego, rodziny, zdrowia…

Jaka była jego myśl przewodnia? W jaki  sposób chciał Pan wesprzeć nauczycieli w ich pracy?

Podręcznik z wiedzy o społeczeństwie dla zakresu podstawowego był moją autorską koncepcją, na którą Wydawnictwo zasadniczo przystało. Uważam to za swój duży sukces. Analizując założenia twórców podstawy programowej, doszedłem do wniosku, że podręcznik do tego przedmiotu ma być przewodnikiem dla młodego obywatela wkraczającego w dorosłe życie. Pisałem więc przewodnik, który miał być maksymalnie praktyczny i odwoływać się do bieżących spraw. W przypadku WOS-u wymaga to również ciągłej aktualizacji informacji. Dla nauczycieli wsparciem miały być załączone do każdego z tematów liczne podpowiedzi pytań, zadań, ćwiczeń itp.

Czy zawarł Pan w nim jakieś swoje autorskie metody pracy czy pomysły na pracę z uczniami – rozwiązania sprawdzone w pracy czynnego nauczyciela?

Sprawdzone były propozycje ćwiczeń aktywizujących, prac w grupach, debat, które udało mi się przeprowadzić w ciągu swojej kariery zawodowej. Dodatkowo każdy z działów został zaopatrzony w propozycję projektu edukacyjnego wymaganego w podstawie programowej. 

Z czego w tym podręczniku jest Pan szczególnie dumny?

Często mówię, że każdy kij ma co najmniej dwa końce. Co najmniej dwa, ponieważ kij do procy ma ich już trzy. Tak samo może być z zaletami mojego podręcznika. Chciałem, by przemawiał na wiele sposobów – narracją główną, ciekawostkami, ćwiczeniami, satyrą, zdjęciami, schematami. Wiem jednak, że niektórych taki natłok informacji może rozpraszać. 

Dumny jestem z rysunków satyrycznych. Przygotowując propozycje satyr, doświadczyłem tego, jak trudną pracą jest zawód satyryka, który co tydzień wymyśla aktualny rysunek na potrzeby czasopisma, z którym współpracuje. Niby to tak niewiele, ale trzeba być naprawdę twórczym, aby wykonywać taki zawód latami i na najwyższym poziomie. Mam wielki szacunek dla takich rysowników jak Mleczko, Sawka czy Jujka.

W jakim kierunku według Pana rozwija się nauczanie tego przedmiotu? Jak Pan widzi przyszłość WOS-u w szkołach?

Trudno być prorokiem we własnym kraju. Nie mam obaw co do obecności WOS-u w szkołach. Nie sądzę by zasadniczo zmieniła się formuła tego przedmiotu. Często słyszy się o konieczności wprowadzenia edukacji prawnej do szkół. Nie są to, moim zdaniem, realne postulaty. W ramach WOS-u realizowane są podstawy prawa i chyba te podstawy są wystarczające. Obszerniejsza wiedza prawnicza wymagałaby zastąpienia nauczycieli prawnikami, a oni nie będą pracować w szkołach.